Sobotni mecz Enei Stelemetu Zastalu BC Zielona Góra zakończył się porażką. Zastalowcy kolejny raz nie pokonali rywali we własnej hali w Orlen Basket Lidze. Nie udało się zrobić niespodzianki i wygrać z faworytem tego spotkania, niepokonanym dalej Anwilem Włocławek.
Choć pierwsze punkty w tym meczu należały do ekipy z Włocławka, trzy szybkie trafienia z rzędu zdobył Darious Hall i to Zastal prowadził 6:2. Trener Frasunkiewicz od razu wprowadził zmiany na parkiecie i to rozbudziło graczy Anwilu. Po pięciu minutach gry goście mieli cztery „oczka” przewagi. Niestety, kolejne akcje zielonogórzan nie były udane. Pojawiły się straty, a rywalom udało się wymuszać faule zawodników trenera Dedka. Drużyna z Włocławka prowadziła już 21:13. Grę Anwilu napędzał Victor Sanders, który w 8 minut trafił czterokrotnie z dystansu. Dobrą zmianę dał James Washington, ale to nie wystarczyło, aby chociaż zbliżyć się do przeciwników. Po pierwszej kwarcie Zastal przegrywał 22:31.
Na początku drugiej części meczu zielonogórzanie odrobili kilka punktów straty, ale drużyna Anwilu była mocna i nie odpuszczała. Przewaga włocławian utrzymywała się na poziomie 8/9 „oczek”. Dobre akcje w obronie dodały Zastalowcom skrzydeł i zaczęły im wychodzić także zagrania w ataku. Serię punktową rozpoczął Geoffrey Groselle, a po trójce Marcina Woronieckiego prowadzenie Anwilu zmalało do czterech punktów. Na tablicach mieliśmy wynik 33:37 i trener gości poprosił o przerwę. Ta chwila odpoczynku i narada ze szkoleniowcem wpłynęła lepiej na rywali, którzy dwoma akcjami oddalili się ponownie na 10 „oczek”. Zastal walczył, ale Jakub Garbacz z Victorem Sandersem byli nie do zatrzymania. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem gości 51:41.
Obydwa zespoły rozpoczęły trzecią kwartę nieudanymi akcjami. Niestety, szybciej złą passę przerwali goście, a dokładnie Victor Sanders, trafiając po raz piąty z dystansu. Przewaga Anwilu zamiast maleć, ciągle rosła. Kibice na punkty Zastalu musieli czekać prawie cztery minuty. W tym samym czasie włocławianie zdobyli 7 „oczek”. Skuteczność gospodarzy nie zachwycała, a dodatkowo popełniali straty. Na cztery minuty do końca kwarty Anwil prowadził 65:48. W obronie dobrze pokazywał się Jan Wójcik, a o punkty dzielnie walczył James Washington. Zastalowcy mogli skorzystać z tego, że przeciwnicy przekroczyli limit przewinień na niecałe trzy minuty przed syreną kończącą kwartę. Przewaga włocławian zmalała do 9 punktów, ale zielonogórzanie musieli poprawić obronę. Ostatnia akcja należała do gospodarzy, ale jej nie wykorzystali. Przed czwartą kwartą Anwil wygrywał 66:58.
Zastal mógł liczyć na punkty Pawła Kikowskiego, na którego koncie było ich już 11. Potrzebna była jednak dobra gra wszystkich zawodników z Zielonej Góry, aby powalczyć z Anwilem. Po kolejnej stracie Zastalowców goście ponownie prowadzili 13 „oczkami”. Nie było jednak mocnych na graczy trenera Frasunkiewicza. Zielonogórzanie gubili się w obronie, a w ataku popełniali błędy. Przewaga gości ciągle się utrzymywała. Na dwie minuty do końca meczu Anwil prowadził 81:70 i był już o krok od kolejnej wygranej. Brakowało w ekipie gospodarzy zawodnika, który napędziłby grę i zdobyłby ważne punkty. Sobotnie spotkanie skończyło się zwycięstwem włocławian 83:73.
Liderem w drużynie Zastalu po raz kolejny Darious Hall. Amerykanin zdobył 17 punktów i zebrał 8 piłek. Dobre spotkanie rozegrał także Paweł Kikowski, który zakończył mecz z 13 „oczkami”.
W zespole Anwilu najlepszym strzelcem był Victor Sanders. Lider włocławian zdobył 25 punktów, zebrał 5 piłek i 5 razy asystował.
✅ Udostępnij, skomentuj i polub – razem tworzymy Wiadomości Lubuskie.
Dyskusja (musisz być zalogowana/y na Facebooku)