Była szansa na zwycięstwo, ale zawodnicy Enei Stelmetu Zastalu uwierzyli w siebie zbyt późno. Przebudzenie drużyny nastąpiło dopiero w czwartej kwarcie, gdy rywale mieli ponad 30 punktów przewagi. Pomimo walki nie udało się wygrać kolejnego domowego spotkania.
Od początku poniedziałkowego spotkania na parkiecie w Zielonej Górze szalał Nicolas Carvacho. Lider MKS-u zdobył pierwsze 7 punktów dla swojej drużyny, trafiając trzykrotnie za dwa, w tym raz z faulem. W tym samym czasie Zastalowcy nie oddali ani jednego celnego rzutu, co dało rywalom siedmiopunktową przewagę w trochę ponad 2 minuty gry. W kolejnej akcji poprawił się Gligorije Rakocević. Środkowy zdobył pierwsze punkty dla swojej drużyny, ale Zastal dalej przegrywał 7:2. Jednak po tej udanej akcji zielonogórzan pojawiły się problemy w ekipie gości. Ich skuteczność uległa pogorszeniu, a na punkty drugiej szansy nie pozwalał im wymieniony wyżej Rakocević, który zbierał każdą wolną piłkę. Wynik znacznie się zmienił i mieliśmy już remis 7:7. Niestety, goście ponownie odskoczyli dzięki udanym akcjom m.in. Xeyriusa Williamsa. Po 6 minutach gry wygrywali już 17:9. Po raz kolejny to Zastalowcy musieli gonić przeciwników i prawie się to udało za sprawą Dariousa Halla. Zawodnik zdobył 6 punktów z rzędu, ale zabrakło dobrych akcji pozostałych graczy. Po drugiej stronie dąbrowianie ciągle odskakiwali, chętnie dzieląc się piłką i punktując z dystansu. Po pierwszej kwarcie MKS prowadził 33:19.
Pomimo kilku błędów, pierwsze trafienie w drugiej kwarcie należało do gospodarzy, a dokładnie do Gligorije’a Rakocevića. Po drugiej stronie parkietu celnymi rzutami odpowiedzieli Maciej Kucharek i Lovell Cabbil. Goście odskoczyli na 16 punktów i trener Dedek poprosił o przerwę. Zielonogórzanie dalej mogli liczyć na Halla, ale brakowało celnych rzutów pozostałych zawodników. Kłopoty ze skutecznością mieli jednak także przeciwnicy. Po wymianie nieudanych akcji zarówno pod jednym, jak i pod drugim koszem, złą passę przerwał w końcu Tayler Persons. MKS prowadził 42:24. Obaj trenerzy dokonali kilku zmian na boisku i dali chwilę oddechu swoim graczom. Na nieszczęście Zastalu Rakocević miał na swoim koncie już 3 przewinienia. Pomimo walki to wciąż rywale utrzymywali wysoką przewagę. Nie pomogły punkty ani Jana Wójcika, ani Novaka Musića. Drużyna Zastalu popełniała zbyt wiele błędów, z których chętnie korzystali przeciwnicy. O wyniku decydowała także słaba skuteczność gospodarzy z rzutów z dystansu, w ciągu 20 minut trafili zaledwie jedną trójkę z 11 prób. Na dłuższą przerwę drużyny schodziły z wynikiem 52:36 dla MKS-u.
Dąbrowianie na rozpoczęcie trzeciej kwarty od razu trafili swoją szóstą trójkę i powiększyli prowadzenie do 19 punktów. W ekipie Zastalu mieliśmy stratę, ale dobrze w obronie zachował się Paweł Kikowski. Dzięki jego blokowi akcja przeniosła się na drugą stronę parkietu, gdzie trafił Novak Musić. Walka trwała, ale niestety wciąż brakowało celnych rzutów zielonogórzan. Skuteczność z gry gospodarzy wynosiła 43%, a rywali 56%. Drugą trójkę dla Zastalu zdobył Marcin Woronowicz po ponad 4 minutach od wznowienia gry. Przewaga MKS-u zmalała do 13 „oczek”, ale od razu takim samym rzutem odpowiedział Kucharek. Ekipa trenera Dedka walczyła na parkiecie, ale rywale nie odpuszczali. Dzięki kolejnemu trafieniu z dystansu po chwili prowadzili już 68:47. Wraz z upływem minut wynik się nie poprawiał, a nadzieja na wygraną słabła. Przez ostatnie dwie minuty kwarty zielonogórska ekipa nie trafiła ani jednego rzutu, a goście zakończyli tę część meczu serią 13:0. Po 30 minutach gry Zastal przegrywał 52:85.
Po krótkiej rozmowie z trenerem gra Zastalowców na początku czwartej kwarty wyglądała zdecydowanie lepiej. Wszystko zaczęło się od celnej trójki Aleksandra Lewandowskiego. Później kolejne punkty dołożyli Jan Wójcik i Darious Hall. Dzięki temu przewaga gości zmalała do 25 „oczek”. Swoje pierwsze punkty w tej kwarcie MKS zdobył dopiero po dwóch minutach gry. Zielonogórzanie walczyli dalej, a w końcu zaczęły wpadać do kosza kolejne rzuty za trzy. W drużynie MKS-u gracze mieli coraz większe problemy ze skutecznością, a po drugiej stronie parkietu rozpędzała się wymieniona wyżej trójka. Po celnym rzucie wolnym Wójcika Zastal przegrywał 91:73. Walka rozpoczęła się na nowo, ale było pewne, że goście nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Kolejnym graczem, który także dzielnie walczył o każdy punkt, okazał się James Washington. Dodatkowo, zawodnicy z Zielonej Góry mogli wykorzystać fakt przekroczenia limitu fauli przeciwników.
Na 4 minuty do końca meczu przewaga MKS-u wynosiła 16 „oczek”. Zastalowcy wygrywali tę kwartę 27:10, a w ekipie rywali nie było Taylera Personsa i Nicolasa Carvacho, którzy musieli opuścić parkiet za 5 przewinień. Niestety, w końcówce spotkania również Zastal stracił swojego lidera. Hall popełnił 5 faul i także musiał zejść z boiska. Gdy zegar wskazywał 2 minuty do końca meczu, MKS prowadził 98:82. Dobra gra Jana Góreńczyka i Aleksandra Lewandowskiego dała jeszcze małą nadzieję na dogonienie rywali. Po przechwycie i celnym rzucie Washingtona zielonogórzanie przegrywali 12 punktami. Sekundy jednak upływały, a piłka była w rękach gości. Pomimo walki do ostatnich chwil to MKS zwyciężył w tym meczu 104:91.
Najwięcej punktów dla Zastalu zdobył Amerykanin Darious Hall. Lider zielonogórzan zakończył mecz z 21 „oczkami” i 5 zbiórkami. Drugim strzelcem był Aleksander Lewandowski, który zanotował 12 punktów.
W ekipie gości 16 „oczek” zdobył Lovell Cabbil. Dobre spotkanie zaliczył również Tayler Persons, notując 10 punktów i 11 asyst.
✅ Udostępnij, skomentuj i polub – razem tworzymy Wiadomości Lubuskie.
Dyskusja (musisz być zalogowana/y na Facebooku)