Rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej Ewa Antonowicz na dzisiejszej konferencji prasowej potwierdziła, że w hali, w której płonęły chemikalia i toksyny w Przylepie nie było monitoringu. Wlubuskie.pl pisało o tym już w poniedziałek. Poznaliśmy również nowe ustalenia śledczych.
– Mogę potwierdzić, że monitoringu miejskiego nie było. Zabezpieczono monitoringi w pobliskich halach, zainstalowanych przez prywatnych przedsiębiorców. Zabezpieczono również rejestrator, który uległ znacznemu zniszczeniu i jeszcze nie został poddany badaniom. Będziemy ustalać czy jest możliwe odzyskanie jakichkolwiek danych – mówi Ewa Antonowicz, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Jak informowaliśmy w poniedziałek, miasto w listopadzie 2022 roku wypowiedziało umowę przedsiębiorcy na udostępnienie miejsca pod rejestrator, do którego podpięte były kamery. Trzy miesiące później kamery miały zostać skradzione. Miasto do dzisiaj nie potwierdziło nam tej informacji oraz nie odpowiedziało na pytanie dlaczego zrezygnowano z monitoringu, który jest wymagany w miejscach składowania niebezpiecznych toksyn.
Wymóg umożliwiający rejestrowanie składowiska w czasie rzeczywistym nakłada na przechowującego art. 25 Ustawy o Odpadach z 14 grudnia 2012 roku.
Prokuratura przeprowadziła również już szereg działań i dokonała oględziny miejsca katastrofy. Biegli pobrali już próbki z hali, miejsc okolicznych, a także cieków wodnych, gdzie wyciekły płyny z akcji gaśniczej.
– Zarejestrowano również całe miejsce zdarzenia za pomocą skanera 3D. Te czynności przeprowadzano kilka godzi. Prokurator prowadzący wraz z biegłymi z zakresu pożarnictwa był również już we wnętrzu hali. Zabezpieczono materiały, które mogą się przyczynić do wyjaśnienia całego zajścia – tłumaczy prokurator Ewa Antonowicz.
Wczoraj odbyło się także spotkanie służb biorących udział w akcji z Prokuratorem Okręgowym. Zostali również przesłuchani pierwsi świadkowie.
💸 Wspieraj nasze media na Patronite
https://patronite.pl/wlubuskie
Dyskusja (musisz być zalogowana/y na Facebooku)